Tym razem o krytyce w sieci. Temat rzeka, o którym można by napisać książkę. Uważam, że nie wyczerpałam tematu, jednak z uwagi na zbyt długą jak na blogowe standardy objętość tekstu, musiałam się zatrzymać. Liczę, że dopowiecie resztę...
Komentarz,
który przeczytałam na jednym z polskich blogów: „Jesteś gruba, powinnaś
schudnąć”- to jeszcze konstruktywna krytyka czy wpis hejtera? Większość blogerek, które znam, odpowie, że
to drugie, dodając, że nie dotyczy tematu, o którym blog traktuje. Nie
twierdzę, że dziewczyny nie mają w tym miejscu racji. Jednak, kiedy myślę o tym
dłużej, mam ochotę podważyć, wygodny dla mnie bądź co bądź argument. Załóżmy abstrakcyjną sytuację, w której ów komentarz pochodziłby z mojego bloga. Co jeśli rzeczywiście powinnam schudnąć? Przecież nie każdy czytelnik to zakompleksiona
pani pochłaniająca paczkę chipsów przed monitorem (tak na marginesie pisząc to,
otwieram drugą tabliczkę czekolady). Oczywiście, zdanie „Jesteś gruba, powinnaś
schudnąć” nie świadczy o wielkiej elokwencji autora, ale gdyby zostało wyrażone
w inny, łagodniejszy sposób? Anonimowy
komentarz ma jedną zaletę, jest szczery. Dla jasności, niekoniecznie prawdziwy,
ale zawsze szczery. Jeśli chcemy kogoś
obrazić, powiedzieć mu niewygodną prawdę, wyrazić swoją opinię lub wylać własne
złości i frustracje, żaden problem, zrobimy to bezpiecznie jako anonim. Nie
twierdzę, że krytykujący mają zawsze rację. Wręcz przeciwnie, im częściej odwiedzam polskie blogi i widzę jak krótkowzroczny bywa czytelnik, zaczynam rozumieć
postawę blogerek, które niejednokrotnie tracą cierpliwość.
Sprawa ma się zgoła inaczej, kiedy postawimy się właśnie na miejscu blogerki. Jestem jedną z nich, więc zapytam: ‘Dlaczego oceniasz moją sylwetkę,
nogę, brzuch czy nos (mogę tak w nieskończoność), a nie skupiasz się na
stylizacji i jej poszczególnych elementach? Nie jestem modelką, jestem
blogerką.’ I ta argumentacja, choć broni się dość silnie, nie do końca mnie
przekonuje. Nie przekonuję mnie, gdy patrzę na nią z perspektywy czytelnika,
którym również jestem. Oczywiście, żadna z dziewczyn nie ma obowiązku wyglądać
jak wychudzony wieszak, ale z pełną
świadomością umieszcza swoje zdjęcia w sieci, narażając się na ewentualną
krytykę. Nie tworzy stylizacji na manekinie czy podłodze. Sama sobie jest
modelką, choć do tego miana (raczej) nie pretenduje. Przyznaję, jestem rozbita, bo zarówno czytelnik jak i blogerka mają w tym miejscu dużo racji.
Co, kiedy negatywny komentarz już się pojawił? Istnieją trzy możliwości:
- Nie reagować (jak to mówią olać i żyć dalej).
- Usunąć (i udawać, że nigdy nie istniał) .
- Zareagować (totalna abstrakcja)
Kilka dni temu moja przyjaciółka skomentowała wpis na jednym
z portali o modzie ulicznej, prowadzonym przez blogerkę z Warszawy (biję się z
własnymi myślami, by nie podać tu adresu).
Właściwie był to fanpage, na którym autorka publikowała swoje opinie o
danych stylizacjach. Koleżanka zamieściła komentarz, w którym przyznała, że
nie zgadza się z autorką, po czym dodała kilka argumentów na poparcie swoich
słów. Nie minęły 3 minuty, komentarz
zniknął. Zalogowała się więc na inny, fikcyjny profil i jeszcze raz napisała
podobną, bardzo uprzejmą, lecz polemiczną notkę. Po kilku minutach nie było po
niej śladu.
A teraz sytuacja z natury
zupełnie odmienna. Jedna z moich
ulubionych blogerek z falą negatywnych anonimów próbuje zaciekle walczyć. Na niegrzeczny komentarz odpowiada jeszcze większą nieuprzejmością. Dla
przykładu:
Anonim: widziałam
"MEGA PAKĘ" jaką chcesz sprzedać na allegro. rozbawiłaś mnie podpisem
aukcji, że jeśli cena przekroczy 300 zł to dorzucisz szorty z ĆWIEKOWYM KRZYŻEM
na dodatek DIY. Przecież te ciuchy na pierwszy rzut oka wyglądają jakby
kosztowały 50gr za kilogram... oblecha.
Blogerka X: ile
jeszcze napiszesz anonimowych komentarzy pod jednym postem ? : ) zazdrość zżera ? spadaj trollować gdzie indziej bo tu dla Ciebie miejsca nie ma
: )
Albo inny:
Anonim: Ciekawe
za ile dni zobaczymy tę sukienkę na allegro.
Blogerka X: a co Cię to
obchodzi ? : ) sorry gregory ,ale to moja sprawa i mogę sobie nawet swoja kupę
na allegro wystawić a Tobie gucio do tego.
Zdziwieni? Wcześniej sądziłam, że tego typu
odpowiedzi tylko odstraszają czytelnika, ale to dość pochopna teza. Bo choć
sama nie wyobrażam sobie napisać czegoś takiego, to zauważyłam, że jeszcze
częściej odwiedzam stronę blogerki i w przeciwieństwie do innych miejsc w sieci,
oprócz tekstu i zdjęć, sprawdzam również komentarze.
Inna dziewczyna, którą podobnie
jak poprzednią bardzo lubię i cenię, na
krytyczne lub wścibskie komentarze odpowiada ironią i żartem.
Anonim 1: Ale buty to
chyba troszkę za duże? :)
Anonim 2: i
tak są do pokazania na raz i zaraz wylądują na allegro :P
Blogerka Y:1)buty nie są za duże
2 )powinieneś się cieszyć, bo będziesz mógł je kupić dla
siebie ;)
Lub:
Anonim: Wytłumacz,
jak to się dzieje, że w takie zimno masz gołe stopy i pantofelki?:)
Blogerka Y: a)dzisiaj było 17 stopni
b)jeżdżę samochodem
Anonim:
Jakim?
Blogerka Y: A
numer mieszkania i telefonu też podać przy okazji :)? Mogę jeszcze pesel napisać jak chcesz :)
Istnieje jeszcze jedna, rzadziej spotykana reakcja: szczerość za szczerość. Aczkolwiek każdy, kto choć raz tego spróbował, wie, że więcej stracił niż zyskał. Żeby się o tym przekonać wróćmy na chwilę do pierwszego akapitu i komentarza: "Jesteś gruba, powinnaś schudnąć" i jeszcze raz załóżmy, że pochodzi z mojego bloga. Oczywiście mogę odpisać: "Nie uważam, bym była gruba. Ważę mniej niż 50 kg i nie czuję potrzeby, by się odchudzać". Muszę mieć jednak świadomość, że na dziesięć takich szczerych i prostych , lecz polemicznych odpowiedzi, przeczytam jeszcze siedem nowych, zakładających, że nie radzę sobie z krytyką.
Zupełnie
inaczej się sprawa ma, kiedy skorzystamy z pierwszej możliwości i pozwolimy by
komentarze żyły własnym życiem. Wtedy ów schemat może mieć dwojaki charakter.
Pierwsza opcja to ‘kula śniegowa tocząca się z góry’, system w którym za jednym
krytykującym anonimem, pojawia się kolejny i tak w nieskończoność. Druga, zdecydowanie przyjemniejsza dla blogera, to pojawienie się superbohaterów, którzy
zaczynają polemikę i z wielką zaciekłością bronią blogerki. Korzystając z okazji muszę podziękować
wszystkim tym, którym na moim blogu choć raz przyszło pełnić rolę Supermana.
Przytoczę Wam pewną historię. Kilka miesięcy temu, pod którymś z artykułów na trójmiejskim portalu, w jednym
tylko zdaniu nadmieniono, że brałam udział w opisywanym wydarzeniu. Nie
wiedzieć dlaczego, pod tekstem pojawiła się fala negatywnych i obraźliwych
komentarzy dotyczących właśnie MOJEJ OSOBY (piszę 'nie wiedzieć dlaczego', bo tekst zupełnie mnie nie dotyczył). Wpisów było tak wiele, że chyba po
raz pierwszy zrobiło mi się zwyczajnie przykro.
Wtedy też zadzwoniła mama mojego ówczesnego fotografa i na wstępie pogratulowała
mi.
Zdziwiona zapytałam:
- Czego? Czy ja o czymś nie wiem?
- Jak to czego, tych komentarzy pod artykułem!
- Raczej nie ma czego gratulować.
- Ależ jest. Na każdym z dobrych polskich blogów jest masa
negatywnych komentarzy. Czekałam aż te pojawią się u Ciebie i wreszcie są!
Do
dziś pamiętam, jak podczas ubiegłorocznego Blog Forum, Włodek Markowicz i Karol Paciorek
znani w sieci jako Lekko Stronniczy,
podczas swojej prezentacji dywagując na temat krytyki, stwierdzili
jednogłośnie, że skoro owaka się pojawia, to znaczy, że czytelnikowi (w ich
przypadku widzowi) musi ZALEŻEĆ!