Mama wybiera się po zakupy i zabiera
ze sobą dziecko. To zanim jeszcze dotrze do kasy zdąży 10 razy
wypowiedzieć słowo „chcę”, 10 razy się rozpłakać, 10 razy
krzyknąć, co mądrzejsze i bardziej wychowane – 10 razy poprosić. Obstawiam, że każdy z nas choć raz był świadkiem podobnego zdarzenia lub nawet brał w nim udział. Tyle krzyku o jednego lizaka albo
paczkę chipsów. Ja o słodycze nie musiałam się bić, bo miałam
dużą niedowagę, więc rodzice cieszyli się, gdy jadłam
cokolwiek. Byłam za to bardzo kochliwa. Kochałam jeansy,
rozkloszowane kwieciste sukienki, buty, torebki i pierścionki. Czasem też swoich kolegów, po czym szybko wracałam do
spódniczek, leginsów, naszyjników. Już jako dziecko doskonale wiedziałam, co muszę
zrobić i powiedzieć, by daną rzecz dostać. Dlatego też będąc na zakupach zakochiwałam się w jednej tylko sukience, która była tą
„wątkową” i „musiała” znaleźć się w mojej szafie. Zanim
jeszcze poszłam do przedszkola używałam argumentów mówiąc, gdzie ją założę i jak bardzo jest uniwersalna. Pamiętam, jak w podstawówce przechodząc różne metamorfozy (od fanki
hip-hopu do metalu), zauroczyłam się w glanach. Rodzice nie
chcieli mi ich kupić, więc powiedziałam, że (Uwaga!) będę je nosiła
całe życie. Większej bzdury nie słyszałam, a glany ubrałam
dokładnie dwa razy i potem jeszcze raz w liceum podczas wycieczki w
góry. Im byłam starsza i im więcej ubrań gromadziło się w moim pokoju, stopniowo przestawałam reagować uwielbieniem na każdą pojedynczą
szmatkę. Do czasu... (zawsze pojawia się jakieś: do czasu) gdy
zobaczyłam tę bluzę: pikowaną, w kratę, wykonaną z przyjemnego
materiału. Jednak samej bluzie potrafiłabym się jeszcze oprzeć.
Gorzej, że znalazłam spódnicę do kompletu. Cały zestaw wydał mi
się trochę zbyt kosztowny, ale przymierzywszy go, nie potrafiłam wyjść ze sklepu z pustymi rękoma. Przypomniałam sobie
wtedy, że przecież dwa dni temu miałam urodziny, a wcześniej
obroniłam pracę dyplomową, i że gdyby spojrzeć na to z pewnej
perspektywy, przecież wciąż jestem dzieckiem. Wtedy też wzięłam
do ręki telefon i ze słodyczą w głosie powiedziałam: „Tato,
zakochałam się, może złożysz się ze mną na ten cudowny
komplecik?”.
Fot.: Paulina Kalbarczyk, ja
Spódnica/ skirt - Pull&Bear
Bluza/ blouse - Pull&Bear
Torebka/ bag - Stradivarius
Buty/ shoes - Papilion
Bransoletka/ bracelet - KappAhl
Kolczyki/ earrings - Lucy in the sky