Pamiętam,
jak podczas roku akademickiego pytano mnie o ulubione książki,
zamierałam na chwilę bez ruchu, po czym odpowiadałam, że na
polonistyce nie czyta się tego, co się lubi, i choć mogę wymienić
kilka pozycji z ostatniego tygodnia, to nie darzę ich szczególną
sympatią. Na szczęście rok akademicki kończy się wakacjami, więc
i dla mnie przyszedł czas odpoczynku, przynajmniej chwilowego.
Wreszcie przypomniałam sobie, że czytanie może być przyjemnością,
oderwaniem od rzeczywistości. To co wcześniej było pracą, stało
się teraz chwilą relaksu. Kolekcjonowałam
tytuły i czekałam do końca egzaminów, by móc pobyć sama ze sobą
i bez cienia wyrzutów sumienia zabrać się za książki i filmy,
które są w stu procentach w mojej bajce. Dziś chciałam podzielić
się z Wami refleksjami na temat kilku z nich.
Anatomia
trendu
Anatomia
trendu Henrika
Vejlgaarda to na dzień dzisiejszy moja ulubiona książka dotycząca
mody rozumianej jako zjawisko rozprzestrzeniania się trendów. Lubię
się nią posiłkować, kiedy rozmawiając z przyjaciółmi, Ci
zastrzegają, że moda ich nie dotyczy, że tworzenie codziennych
zestawów zaczyna się i kończy na jednej czynności: wyciągnięciu
z szafy pierwszej lepszej rzeczy albo gdy twierdzą, iż nowe ubrania
wybierają tylko i wyłącznie na podstawie swoich prywatnych
preferencji. Lektura odpowiada na pytania, dlaczego ludzie na całym
świecie ubierają się w danym stylu, co wpływa na zmianę upodobań
dotyczących muzyki, jedzenia czy samochodów. Socjolog Henrik
Vejlgaard opisuje najważniejsze etapy powstania i popularyzacji
trendów, a także wpływ słynnych i anonimowych twórców i
trendsetterów. Nie jest to książka wyłącznie dla osób
pasjonujących się modą, ale także dla tych, których interesuje
mechanizm funkcjonowania współczesnego konsumpcjonizmu.
Etyka
w modzie
Etyka
w modzie
to nowość, która pojawiła się w tym roku w księgarniach. Jej
autorką jest Magdalena Płonka, wykładowczyni MSKPU w Warszawie.
Jak mówi sam tytuł, podręcznik ten dotyczy etycznych postaw w
modzie. Jest o tyle ciekawy, można nawet uznać, że wstrząsający,
iż demaskuje - za pomocą faktów i liczb - konsekwencje codziennych
wyborów zwykłych ludzi. Często nie zdajemy sobie sprawy, że mają
one znaczący wpływ na przestrzeganie praw człowieka, sytuację
zwierząt, a także globalne zmiany klimatyczne. Autorka podaję
także swoje propozycje, w jaki sposób zredukować przedstawione w
książce problemy. Polecam lekturę wszystkim tym, którzy sądzą,
iż nosząc bawełniane ubrania są bardziej eco, a buty ze skóry
naturalnej są zdrowsze od ich nieskórzanych odpowiedników. Do tej
pory również znajdowałam się w tej grupie.
Prada. Obyczajowy
fenomen
Prada.
Obyczajowy fenomen
to książka, która dopiero co trafiła w moje ręce. Jest to
historia marki Prada w jej prywatnym i zawodowym wymiarze, a
epicentrum wydarzeń stanowią Miuccia Prada i Patrizio Bertelli.
Spotkali się w Mediolanie w 1977 roku. On – lat 31, przedsiębiorca
i wulkan pomysłów, ona – lat 29, wytworna signorina,
spadkobierczyni rodzinnej firmy i walcząca feministka. Kto by
pomyślał, że poznali się dlatego, iż Patrizio sprzedawał
podróbki toreb jej rodzinnej firmy. Co więcej, nawiązała się
między nimi nić porozumienia i w konsekwencji zostali parą, a
później małżeństwem. Książce tej bliżej do podręcznika
niżeli powieści biograficznej, dlatego choć zawiera wiele
ciekawostek z życia małżeństwa, to sposób prowadzenia narracji
może zmęczyć osoby niezainteresowane modą.
Biografie
filmowe Coco Chanel
Z
każdą przeczytaną książką lub artykułem, postać Gabrielle
Coco Chanel wydaje mi się jeszcze bardziej tajemnicza. Ostatnio
powróciłam do dwóch filmów biograficznych: Coco
avant Chanel (2009)
oraz Coco
Chanel & Igor Stravinsky (2009).
Obejrzałam też produkcję z 2008 roku, mini serial składający się
z dwóch odcinków pod tytułem Coco
Chanel. O
ile każdy z tych trzech filmów budzi jakieś zastrzeżenia - bo nie
sposób nie wpaść w pułapkę jaka powstaje w przypadku filmów
biograficznych – odnoszę wrażenie, że najsłabszą jest ostatnia
z wymienionych pozycji. Mówiąc o słabości, mam na myśli kreację
głównej bohaterki, bo to na niej się skupiłam. Pamiętam, jak
kilka lat temu porównywałam film z Audrey
Tautou i ten z Anną Mouglasis. Stwierdziłam wtedy, że
Audrey nie oddała ducha Coco, była zbyt łagodna, a przecież ta
musiała być silną kobietą, by zbudować tak potężne imperium w
czasach, w których cała władza skupiała się w rękach mężczyzn.
Zmieniłam zdanie, kiedy obejrzałam ten film kolejny raz i nałożyłam
kliszę wieku w jakim poznajemy Gabrielle. Bohaterka Coco
avant Chanel jest
jeszcze młodą, pełną pasji, ale także pyszną i wyniosłą
kobietą, w Coco
Chanel & Igor Stravinsky już
zdecydowanie dojrzalszą, wyrachowaną i zimną osobą, która
odniosła życiowy sukces. Obie te kreacje wydają mi się na dzień
dzisiejszy przekonujące i spójne z wizerunkiem projektantki. Coco
avant Chanel kończy
się śmiercią kochanka bohaterki, Coco
Chanel & Igor Stravinsky zaczyna
od momentu żałoby po nim, jest więc swego rodzaju kontynuacją. W
pierwszym z filmów widzimy projektantkę na początku swojej
kariery, w drugim - w momencie, gdy jest już na szczycie, tworząc
słynne perfumy Chanel No.5. Naturalna jest więc także pewna zmiana
charakterologiczna. Zupełnie zaś nie przekonuje mnie wizerunek
kreatorki w mini serialu Coco
Chanel.
Ukazana jest ona bowiem jako osoba zakompleksiona, rozpaczliwie
poszukująca partnera, łagodna, skromna i pozbawiona wiary w siebie.
To wizerunek kobiety, która przystaje do czasów, w których żyje,
a przecież Gabrielle te czasy próbowała zmienić.
Fot. Katarzyna Lepianka, ja