Nieustannie gdzieś spieszę. Żyję w ciągłym biegu.
Właściwie nie potrafię inaczej. Jednak niezależnie od tego, ile
mam czasu, zawsze znajduję go dla swoich przyjaciół. Jestem
zdania, że im jesteśmy starsi, tym rzadziej spotykamy ludzi, z
którymi wchodzimy w głębsze relacje, dlatego warto dbać o tych,
którzy są blisko nas. Moich znajomych można często zobaczyć na
Instagramie i w amatorskich filmikach, które tutaj publikuję. Tym
razem występują jako bohaterowie wpisu, ponieważ w pewnym sensie
współtworzą tego bloga, najczęściej stojąc za obiektywem (są
coraz lepszymi fotografami)! Oczywiście nie ma tutaj wszystkich, bo
nie sposób byłoby ich obfotografować, o ile w ogóle by się na to
zgodzili (nie każdy ma takie parcie na szkło jak ja). Tak czy
inaczej stanowią ważną część mojego życia, mojej bajki.
Na zdjęciach znajdziecie dwie piękne kobiety: Kasię
(blondynkę) oraz Paulinę (szatynkę). Kasia była do niedawna moją
współlokatorką. Studiowałyśmy również razem. Możecie znać ją
z zabawnych dialogów, które publikowałam na fanpage'u. Gdyby nie
ona i jej karteczki na drzwiach: 'w lodówce jest zupka, odgrzej
sobie', zapewne do dziś jadałabym na obiad płatki z mlekiem, jak w
serialu Miłość na bogato. Na szczęście zanim się
wyprowadziła, zdążyła nauczyć mnie przyrządzania kilku potraw.
Paulina jest najbardziej łagodną osobą, jaką znam. Co zabawne,
najpierw była czytelniczką bloga, dopiero później się
poznałyśmy. Dziś zajmuje się moimi włosami, fotografuje,
kontroluje kalendarz, sprawdza teksty i przypomina o zdjęciach. Zna
wszystkie wpisy, wywiady i publikacje. Poza blogiem udziela mi
korepetycji przed egzaminami, przekazuje notatki, tłumaczy jak
przygotować jedzenie z mrożonki (tak, miewam w tym temacie
wątpliwości), robi ciasteczka i czasem obiady, załatwia ze mną
sprawy w urzędach (których nie toleruje) i co stawia mnie w bardzo
złym świetle: ogarnia też moje randki. Mówiąc krótko, jest
człowiekiem renesansu.
Nie jestem typem domatorki. Z przyjaciółmi spotykam
się chętniej w kawiarniach, klubach i na plaży. Mieszkając w
Trójmieście, mamy to szczęście, że możemy spędzać czas
odpoczywając nad wodą. Zwykle przesiadujemy tam wieczorami. Morze
działa na nas kojąco, uspokaja i wycisza. Zdarza nam się także
spotykać w domowym zaciszu przy kolacji. Te najczęściej
przygotowywane są przez moje urocze przyjaciółki, które w
przeciwieństwie do mnie doskonale radzą sobie w kuchni. Ja zwykle
pomagam mentalnie, by nie potruć gości. Uwielbiam te chwile
spędzone ze swoimi bliskimi i nie zamieniłabym ich na żadne inne –
to zdecydowanie moja bajka.