niedziela, 20 października 2013

WSZYSCY NOSIMY PODRÓBKI

Kilka dni temu trafiłam na post o frywolnej nazwie Szafiareczki kopiareczki kochają podróbeczki” opublikowany na blogu Niemodne Polki. Autorka tekstu - podobnie jak wielu jej poprzedników i poprzedniczek - krytykuje blogerki za noszenie ubrań łudząco przypominających projekty już istniejące, najczęściej tworzone przez wielkie domy mody. Nie jestem specjalną obrończynią blogerek modowych ani też piewczynią ich stylu. Sama prowadzę bloga, ale jeśli nadarza się ku temu okazja, jestem pierwszą, która wyrywa się, by krytykować to specyficzne bądź co bądź środowisko. Jednak nie tym razem! Tym razem zagram dobrego glinę.


Celowo wybrałam swoją stylizację i projekt sukienki, którym sklepy takie jak Choies czy Romwe się inspirowały/kopiowały. Jeśli więc macie wieszać na kimś psy, jestem do Waszej dyspozycji. Sukienka, jaką mam na sobie, jest podobna do tej, w której występuje modelka na zdjęciu po lewej stronie, prawda? Myślę, że w tej kwestii nikt nie ma najmniejszych wątpliwości. Schody zaczynają się w miejscu, w którym próbujemy sklasyfikować ją jako kopię lub inspirację. Jeśli uznamy, że to kopia, będzie ona niedoskonała. Jeśli inspiracja - to zbyt daleko idąca. Znów znajdujemy się w punkcie wyjścia, bo żadne z tych stanowisk nie jest w pełni słuszne. W tym sporze nikt nie ma prawa mieć racji. Jedyne, czego możemy być pewni, to fakt, iż sukienka sprzedawana w sklepach Choies i Romwe przypomina tę stworzoną przez Mary Katrantzou. Mamy oczywiście podstawy, by sądzić, że została uszyta na podstawie projektu Katrantzou, ale udowodnienie tego jest praktycznie niemożliwe.

Kolejny krok należy do Was. Zajrzyjcie do swojej szafy, po czym wyłóżcie wszystkie ubrania oraz dodatki pochodzące z sieciówek. Następnie te z second-handów (one też w większości przypadków zaczynały swój żywot w Zarze lub H&M). Wszystkie one stanowią kopię/inspirację. CZASEM TYLKO NIE JESTEŚMY ŚWIADOMI CZEGO DOKŁADNIE.

Powiem więcej, znane są również przypadki, gdzie projektanci pokazywali w swoich kolekcjach ubrania przypominające te stworzone przez ich kolegów i koleżanki po fachu kilka sezonów wcześniej. Czy były to celowo wykonane kopie czy też jedynie przypadkowe zbieżności wynikające chociażby z istnienia zbiorowej świadomości – tego nie wiemy i zapewne nigdy się nie dowiemy. Kilka przykładów takich działań znajdziecie na zdjęciach w TYM poście. Jeszcze bardziej banalnym przypadkiem są torebki typu 'chanelka', które choć kanoniczne, występują nie tylko na pokazach Chanel.

Owszem, istnieje różnica między niemal identycznymi produktami a takimi, gdzie powielane są jedynie fragmenty. Tylko nikt nigdy nie wyznaczył jasnej granicy, która pozwałaby na uznanie danej rzeczy za plagiat. Jeśli więc mówimy o blogerkach, które kopiują lub kopie te promują, pamiętajmy, że wszyscy jedziemy na tym samym wózku: projektanci, sieciówki, wreszcie konsumenci. Ubrania, dodatki, nawet te wykonane tylko w jednym egzemplarzu, zawsze będą w jakimś stopniu wtórne. To co może być unikatowe, to styl, sposób w jaki łączymy elementy tworzące dany zestaw. Niezależnie od tego, jak bardzo ekstrawaganccy lub zachowawczy jesteśmy, nasze stylizacje mają wspólny mianownik, który odróżni je od wszystkich innych – człowieka, jego cechy cielesne oraz osobowość.